Jeżeli interesujecie się rynkiem dronów, to musicie poznać Lily, czyli "latającego fotografa". Z pewnością jest to dron, który wnosi sporo ożywienia i ciekawych funkcjonalności.
Ostatnio trochę narzekałem na rynek dronów przy okazji newsa o kieszonkowym Wallet Drone. Na szczęście pojawiają się jeszcze urządzenia, które wprowadzają jakieś sensowne nowości w tej branży.
Warto w tym momencie poznać Lily Camera, czyli "latającego fotografa". Sprzęt wygląda na bardzo innowacyjny. Wystarczy go podrzucić i zacznie latać.
Ciekawostką jest fakt, że nie ma tu kontrolera. Dron automatycznie podąża za nadajnikiem GPS, który możemy np. schować w kieszeni.
A co z parametrami nagrywania? Są naprawdę bardzo dobre - dron nagrywa w Full HD i 60 klatkach na sekundę lub 720p i 120 FPS-ach. Nieźle, prawda?
Zobaczcie także filmik promujący:
Jest jednak pewna wada tego modelu, która zresztą występuje w wielu innych dronach. Chodzi o czas pracy. Lily może latać za nami przez około 20 minut. Po tym czasie musi wylądować.
Mimo tego, uznaję omawiane urządzenie za niezwykle ciekawe. Aha - spieszcie się z zakupem, a raczej z zamówieniem, bo premiera dopiero w przyszłym roku. Lily Camera kosztuje aktualnie 500 dolarów i jest w cenie promocyjnej. Potem kwota wzrośnie aż do 999 "zielonych".
blog comments powered by Disqus