Test Dreame L40 Ultra to coś, na co czekałem. Trafił do mnie świeżo po tegorocznych targach elektroniki użytkowej w Berlinie, gdzie przelotnie miałem okazję zobaczyć ten sprzęt. Producent wypakował go swoimi najnowszymi rozwiązaniami, tworząc model, który ma szansę na stanie się równie ciekawą propozycją co poprzednik, czyli testowany już kiedyś u nas Dreame L20 Ultra.
Kup Dreame L40 Ultra:
Poprawiony robot sprzątający - Premiera Dreame L40 Ultra
Nowy robot sprzątający chińskiego producenta został wzbogacony pod kilkoma względami. Nie brakuje tu nowych technologii, które mogliśmy już zobaczyć w praktyce chociażby przy niedawno recenzowanym Dreame X40 Ultra. Tylko że ten model wyceniono na start na 6099 złotych, a tu jest o 850 złotych taniej. Najważniejsze zmiany w Dreame L40 Ultra:
- Poprawione do 11000 Paskali ciśnienie ssania w ramach technologii Vormax (7000 w L20 Ultra),
- Wysuwana i podnoszona szczotka obrotowa,
- Kamera AI na froncie rozpoznająca około 100 obiektów (55 w L20 Ultra),
- Technologia Omni Dirt (analiza zanieczyszczeń brudnej wody),
- Mycie mopów gorącą wodą (65 stopni Celsjusza),
- Zmieniony design stacji (jest mniejsza niż w L20 Ultra),
- Bardziej zaawansowany Clean Genius (zmiana kolejności rodzaju sprzątania),
- Filtr EPA11.
To wszystko to nadbudowa i właściwie oczywiste usprawnienia względem Dreame L20 Ultra, robota, którego nie bez powodu nazwałem rok temu robotem idealnym. Wtedy imponowała mi w nim skuteczność odkurzania podłóg, radzenie sobie na dywanach typu shaggy, kamera świetnie rozpoznająca przeszkody, wysuwany mop lub opcja zostawiania dysków myjących w stacji przed wjazdem na dywany. Nowy model ma to wszystko i jeszcze więcej.
Przede wszystkim, podczas pracy, podnosi oraz wysuwa szczotkę obrotową. Dzięki temu teoretycznie nie przenosi brudów - na przykład keczupu - na dywan. Nadal może to robić kołami, ale zdecydowanie lepiej radzi sobie z krawędziami. Teraz w Clean Genius możesz też zmieniać kolejność sprzątania: jednoczesne odkurzanie i mopowanie lub jedno po drugim. W starym robocie tej opcji nie było, a z mojego doświadczenia ma jednak znaczenie.
Pierwsze wrażenia i aplikacja Dreame L40 Ultra
Po rozpakowaniu Dreame L40 Ultra w oczy rzuciło mi się kilka rzeczy. Po pierwsze zmieniony design stacji: jest teraz węższa i wygląda inaczej. Zmniejszone wymiary to ogromna zaleta, bo rozmiary bazy były jednym z niewielu minusów, które mogłem zarzucić poprzednikowi.
Za tym idzie właściwie jedna zmiana. W stacji Dreame L40 Ultra nie ma już miejsca na przechowywanie dodatkowych worków. Tę przestrzeń zajmuje zbiornik na dozowanie płynu do podłóg. Producentowi udało się zachować tę samą pojemność worka (gwarantującą konieczność opróżniania co 75 dni), a także pojemników na brudną i czystą wodę.
Pierwsze ustawienie robota sprzątającego jest banalnie proste. Połączył się z telefonem od razu, dzięki kodowi QR, a krótkie wprowadzenie w oczekiwaną specyfikę pracy urządzenia było przejrzyste i nieprzytłaczające. Dreame L40 Ultra zapyta na przykład o to, czy w twoim domu są zwierzęta, aby dostosować swój sposób działania oraz ewentualnie robić im zdjęcia.
Szybkie mapowanie wskazało parę ciekawych kwestii. Po pierwsze robot niezbyt dobrze odróżnia kafelki od winylowych paneli i moją kuchnię od salonu. O dziwo jednak wyznaczył dobrze korytarz, a po puszczeniu go do pierwszego sprzątania domapował też łazienkę. Ciekawsze jest to, że robot poprawnie opisał zmapowane pomieszczenia. Zaskakujące!
Definiowanie szczegółów związanych z domem, takich jak meble czy rozdzielanie pomieszczeń, to kwestia paru minut zabawy. Ciekawą nową opcją jest dodanie zasłon na mapie. Robot dzięki temu będzie wiedział, że to co jest przed nim to nie dziwna ściana i wjedzie w nie, sprzątając jeszcze dokładniej. Swoją drogą wciąż pojawiają się bugi w mapie 3D.
Ogólnie rzecz biorąc aplikacja jak zwykle na plus. Pojawiają się małe problemy z tłumaczeniami, na przykład “Uunikanie przeszkód dzoieki sztucznej inteligencji”, ale nic szczególnego. Myślę jednak, że wraz z nowymi funkcjami, liczba możliwych ustawień powoli zaczyna przytłaczać. Wolę takie podejście, niż pewną popularną marketingowo konkurencję, z ich wykastrowanym z opcji oprogramowaniem.
Dreame L40 Ultra kontra Dreame L20 Ultra: nowe = lepsze?
Przy okazji przygotowywania tej recenzji, wypożyczyłem od Dreame również starszego robota. Zmieniła się nieco metodologia testów i mam teraz więcej narzędzi do merytorycznego ocenienia sprawności tego typu sprzętów. Zastanawiasz się, jak Dreame L40 Ultra wypada w zderzeniu z poprzednikiem? No to czytaj dalej.
Oba roboty zachowują się podobnie podczas odkurzania domu, chociaż ewidentnie Dreame L40 Ultra ma ogromną przewagę dzięki wysuwanej szczotce obrotowej. Za jej sprawą dociera w najbardziej nietypowe miejsca. Radzi sobie, tak samo jak poprzednik, dobrze też na dywanach, nie utykając na takim shaggy. Oczywiście oba nie obijają się o meble. Jest tu LiDAR oraz kamera na froncie.
W merytorycznym teście wydajności sprzątania, wyniki wyglądają następująco:
Dreame L20 Ultra | Dreame L40 Ultra | |
Małe brudy na podłodze | 95% | 98% |
Duże brudy na podłodze | 94% | 97% |
Mix brudów na dywanie | 92% | 81% |
Jak widać w większości przypadków o kilka punktów procentowych wygrywa nowszy model. Zapewne dzięki wyższym ciśnieniu ssania oraz wysuwanej szczotce obrotowej. To jednak miecz obosieczny, bo na dywanie - nie mogąc wymieść brudów z krawędzi - Dreame L40 Ultra poradził sobie zdecydowanie gorzej od poprzednika. Oczywiście to dotyczy tylko specyficznych dywanów, dosuniętych do rogów pokoju. Dobrze by było, gdyby była opcja wyłączenia tej funkcji.
Mopowanie podłóg wypada całkiem nieźle w przypadku obu sprzętów. MImo wszystko, wygrywa tu Dreame L40 Ultra. Świetnie pokazuje, że nowoczesny robot sprzątający powinien móc umyć podłogę nawet z keczupu. Oczywiście dopiero po trzech razach udało się pozbyć wszystkich brudów, ale było bardzo czysto.
Poprzednik miał nieco większe problemy i potrzebował pięciu podejść, ostatecznie nie radząc sobie z resztkami kakao w krawędziach pomiędzy kafelkami. No, ale oczywiście zazwyczaj nie wysyłamy robotów sprzątających do tak wymagających zadań, prawda? Mimo wszystko do czyszczenia zaschniętej pasty do zębów w łazience lub plam z błota, oba będą jednym z najlepszych wyborów na rynku. Tym bardziej wysuwając mopa do krawędzi.
Trzeba dodać, że podnoszona szczotka obrotowa w Dreame L40 Ultra robi dobrą robotę. Nie przenosi na przykład plam z keczupu na dywan. Jest tendencja do najeżdżania kołami na większe plamy, więc ostatecznie i tak może się skończyć zabrudzeniem go.
Bardzo ważny jest też hałas. W końcu produkuje się coraz mocniejsze roboty sprzątające, a te mają nam ułatwiać życie, a nie przeszkadzać na co dzień swoją pracą. W testach Dreame L20 Ultra generuje mniej więcej 61 decybeli w trybie minimalnym i około 75 w maksymalnym.
Dreame L40 Ultra z kolei zaledwie 55 decybeli (lub 60 w piku) w trybie spokojnym oraz 73 w trybie maksymalnym. Jak widać, nowszy sprzęt jest po prostu cichszy. Mimo wyższego podciśnienia. Trzeba też podkreślić, że odgłos kół był głośniejszy niż zasysania w najniższym z trybów w Dreame L40 Ultra.
Dodatkowo ich stacje różnią się nie tylko gabarytami, ale i głośnością. Starszy model przy zasysaniu w najwyższym trybie generuje do około 77 decybeli hałasu, a nowszy do około 74 decybeli. Wygrywa więc Dreame L40 Ultra. Różnica jest niewielka więc tak czy siak to wciąż uciążliwy, chociaż krótki odgłos. Na pewno nie na noc.
Ostatecznie sprawdziłem też, jak roboty wymijają przeszkody. Dreame L20 Ultra już przy pierwszych testach świetnie się sprawdził, radząc sobie nawet z przewodami - czyli piętą achillesową niejednego odkurzacza automatycznego na rynku. Niewiele się zmieniło przez rok. Z przewodami, figurkami i butami robot radzi sobie świetnie. Tylko że L20 Ultra rozpoznaje tylko 55 obiektów, a L40 już około 100!
W praktyce trudno jest znaleźć przeszkody, które jeden model miałby rozpoznać i wyminąć, a drugi już nie. Prawda jest taka, że wygląda na to, że Dreame ma w tym momencie jedno z lepszych połączeń kamery z algorytmami na rynku. Wymijanie przewodów, butów lub figurek to chleb powszedni dla tego modelu.
Podoba mi się też robienie zdjęć przeszkód lub kotów. Robot w większości przypadków poprawnie rozpoznaje to, co trzeba. Dzięki temu łatwiej mi byłoby na przykład znaleźć zagubiony przewód pod łóżkiem. Potencjał nietypowych zdjęć ulubionego zwierzaka też aż prosi się o eksploatację.
Robot, którego mogę z czystym sumieniem polecić
Czego by nie powiedzieć o Dreame L40 Ultra: to po prostu porządny robot sprzątający. Ta firma należy do ścisłej czołówki w świecie AGD od lat, a ten nowy sprzęt tylko umacnia ich pozycję. Właściwie trudno mi się doszukać jakichkolwiek naprawdę twardych negatywów nowej propozycji. Może poza jednym: w tym momencie kosztuje bardzo dużo. Na pewno jednak z czasem stanieje.
![]() | ![]() |
Materiał powstał w ramach płatnej współpracy z Dreame. Nie pozwalamy partnerom na wpływ na warstwę merytoryczną recenzji.