PODPOWIEDZI:

Piątkowe Granie #27 - Woolfe - The Red Hood Diaries

Piątkowe Granie #27 - Woolfe - The Red Hood Diaries

Kiedyś jak byłem mały, uwielbiałem oglądać bajki. Moje ulubione to Czerwony Kapturek, Trzy Świnki, Alicja w krainie czarów czy Czarnoksiężnik z krainy Oz. Wiele tych tytułów pojawiło się w formie gry komputerowej czy konsolowej. Co byście powiedzieli na bardzo dorosłą opowieść o Czerwonym Kapturku? Zapraszam na kolejny odcinek Piątkowego Grania!

Osobiście bardzo lubię alternatywne wersje znanych bajek, w dość krwawej atmosferze. Wcześniej zagrywałem się w Alice Madness Returns. Kiedy tylko usłyszałem o powstawaniu gry Woolfe - The Red Hood Diaries, bardzo się zainteresowałem. W stu procentach trafiła w mój gust. Oprócz wersji na komputer, tytuł trafił także na Xboxa One.

Sprawdź cenę Xboxa One!

W Woolfe The Red Hood Diaries kierujemy Czerwonym Kapturkiem. Dziewczyna jest bardzo młoda. Jej rodzice zginęli i postanawia sama wymierzyć sprawiedliwość. Głównym podejrzanym jest Woolfe, dyrektor fabryki, w której pracował jej Ojciec. Takie alternatywne historie bardzo mi się podobają. Po za tym jest bardzo dużo elementów wspólnych z oryginalną baśnią. Jak dla mnie cud, miód i orzeszki.

Gra jest platformówka z elementami zręcznościowymi. Głównie poruszamy się w prawą stronę ekranu, jednak zdarzają się momenty, kiedy to musimy podążać w głąb ekranu. W bardzo płynny sposób zmienia się sceneria, którą graficy wykonali perfekcyjnie. Bardzo dużo się w tej grze skacze po platformach, zbiera przedmioty czy znajdżki. Te rozbudowują historię fabularną jak i dają możliwość podejrzenia grafik koncepcyjnych w menu. Koszyk z jedzeniem służy za punkt zapisu. W grze dość często się ginie ze względu na wysoki poziom trudności, jak i nie równy system walki.

Czerwony Kapturek pomimo swojego niskiego wieku, nie jest bezbronną istotką. Jej urobioną bronią jest toporek, którym posługuje się z duża gracją. Przeciwnicy są dość niebezpieczni, nawet małe szczury mogą stanowić dla nas dość spore zagrożenie. Dziewczyna posiada dwa ataki: wolny – mocny jak i szybki, ale mało skuteczny. Przeciwnicy są tak zaprogramowani, że musimy wiedzieć na jaki typ ataku są wrażliwi. Skoro jesteśmy przy potworach, to fenomenalną jednostką są Ołowiani Żołnierze. Wyglądają przepięknie, jednocześnie przerażająco. Z nimi walczyć będziemy zdecydowanie najczęściej. Są niezwykle silni i w ten sposób gra ukazuje swój jedyny minus. System walki jest nie najlepiej wykonany. Czerwony Kapturek nie potrafi się blokować. Kiedy zaatakujemy przeciwnika, musimy uciekać bądź komicznie podskakiwać. Nie pomagają nam też magiczne moce dziewczyny. Specjalne ataki są dość mało skuteczne i potrzebują punktów many. Tej najczęściej brakuje, kiedy jest najbardziej potrzebna.

Graficznie gra prezentuje się cudownie. Napędzana jest przez silnik Unreal 3. Graficy wykonali kawał dobrej roboty, projektując lokacje jak i postacie. Poziomy są niezwykle klimatyczne i urozmaicone. Najbardziej podobały mi się te lokacje, szarobure z dominującą ilością śniegu. Jednak nie brakuje też cukierkowo-kolorowych plansz jak np. las. Przeciwnicy także wyglądają obłędnie. Wcześniej już wspomniane Ołowiane Żołnierzyki należą do moich ulubionych. Na słabszych komputerach, mogą się pojawić problemy z doczytującymi teksturami. Najczęściej ten efekt pojawia się podczas ładowania lokacji.

Polecane zestawy komputerowe

Woolfe - The Red Hood Diaries to świetny tytuł dla osób, lubiące bajki, baśnie i alternatywne historie. Gra jest dość poważna i niezwykle klimatyczna. Czerwony Kapturek potrafi oddawać podwójne skoki jak i walczyć przy użyciu toporka. Plansze wyglądają bajecznie jak i przeciwnicy. Tytuł oferuje około 2 godzin zabawy. Czas ten może się wydłużyć, kiedy zamierzamy znaleźć wszystkie sekrety. Twórcy jednak nie mówią ostatniego słowa, zapewniając kolejne poziomy. Mi tylko pozostaje czekać na kolejne wyzwania, a was zapraszam przed ekrany monitorów lub telewizorów :)

Ocena: 4.5/5

Cyfrowa dystrybucja Steam

Piątkowe Granie #26 - Hektor

Piątkowe Granie #27 - Woolfe - The Red Hood Diaries