
Elon Musk niczym Iron Man zatapia się coraz głębiej w idei łączenia technologii z człowiekiem. Cel jest prosty - być przed wszystkimi w momencie, gdy zwykłe smart urządzenia nie będą już wystarczyć. Stworzenie popytu na kontrolowanie technologii bezpośrednio z poziomu mózgu to zadanie ważniejsze od samej technologii.
Mimo tego, podczas prezentacji osiągnięć Neuralink, multimiliarder przekonywał, że jego celem jest pozyskanie osób do projektu. W rezultacie ten ma stać się niedrogi oraz godny zaufania. Zwłaszcza to drugie określenie jest kluczowe dla przyszłości takich inicjatyw. Jak bowiem przekonać ludzi, że wszczepianie im chipu oraz podpinanie go niemalże pod mózg nie wyrządzi im krzywdy?
Elon Musk to najpewniej jedyny człowiek na świecie, który może przepchnąć te ideę przez amerykański kongres i sceptycyzm mediów społecznościowych. Sposób, w jaki to robi, będzie jak najbliższy przeciętnego człowieka.
"To jak fitbit w twojej czaszce z małymi drutami"
W Neuralink nie chodzi o prezentacje zaawansowanej technologii w sposób naukowy. Przynajmniej nie na pierwszym planie. Strona internetowa Neuralink nie posiada żadnych informacji poza zaproszeniem do współpracy i linkiem do transmisji z 28 sierpnia.
Wszystko zaczyna się bowiem od obietnicy. Neuralink ma odpowiadać na problemy natury psychicznej, które stały się chorobami cywilizacyjnymi. Na liście problemów z mózgiem, którym firma chciałaby zaradzić, znalazły się nie tylko demencja czy utrata słuchu, ale także fobia społeczna i depresja. Jeśli wynalazek ma być blisko ludzi, musi zaoferować im obietnicę naprawy dotychczas trudno naprawialnych problemów psychicznych.
Choć taka obietnica brzmi imponująco, to jest w niej dużo niewiadomych. Amerykańska Agencja ds. Jedzenia i Leków przyznała projektowi Neuralink oznaczenie przełomu naukowego, co oznacza szybszą procedurę testową. W tej chwili rozwiązanie przetestowano wyłącznie na świniach. Jedna z nich posiada usunięty chip i miała być dowodem na jego swobodne usuwanie. Druga, Gertruda, wciąż miała implant w sobie, a ten reagował na sygnały neuronów przesyłane po dotknięciu powierzchni.
Oszczędność faktów i jedynie prosty test pokazują nie tylko, że koncept jest we wczesnej fazie. Pozwalają też pozostać w sferze wyobrażeń, gdzie Elon Musk może zażartować: Mógłbym teraz mieć Neuralink i nie wiedzielibyście o tym. Może go mam.
Jednocześnie zostaje też miejsce na odważne deklaracje o tym, że urządzenie obsłuży sztuczną inteligencję, ale nie ma być łącznikiem z nią. Elon Musk rysuje misję jego projektu stwierdzeniem, że implant: zabezpieczy przyszłość ludzkości jako cywilizacji w przeciwieństwie do sztucznej inteligencji. To także element zyskiwania poklasku - łatwo bowiem znaleźć w internecie i w ludzkiej świadomości opinie o szkodliwości sztucznej inteligencji, która mogłaby nas zdominować.
Wszystko to prezentuje się bardzo korzystnie z perspektywy wizerunku miliardera. Twierdzące odpowiedzi na pytania w stylu: "Czy będę mógł przywołać Teslę siłą mojego umysłu?" także pozwalają zyskać fanów i uciec od pytań o awaryjność czy długofalowe efekty.
Nie tylko chip, ale i robot
Urządzenie Neuralink bazuje na konstrukcji, którą prezentowałem w VideoNewsie #214, ale znacznie ją ulepsza. Implant łączy się z mózgiem za pomocą ponad 3 tysięcy elektrod przyczepionych do różnych obszarów kory mózgowej. Technologia pozwoli monitorować około 1000 neuronów.
Ulepszenia względem konceptu z ubiegłego roku według Elona Muska są znaczne. Wersja sprzed roku była sporym, zauważalnym kawałkiem technologii, którego obecność odczuwalibyśmy niemalże przy każdej interakcji. Nowa wersja implantu skurczyła się do rozmiarów monety, a ponadto w przyszłości znajdzie się na czubku głowy, gdzie będzie trudniejsza do znalezienia. Jego wymiary to 23 na 8 milimetrów, dzięki czemu ma wpasować się w pokrywę czaszki (mającą około 10 milimetrów).
Urządzenie nie będzie samowystarczalne, jeśli chodzi o zasilanie. Na ten moment nie przewidziano technologii, która pobierałaby energię od ludzkiego organizmu. Dlatego też ładowanie miałoby się odbywać bezprzewodowo. Górna część urządzenia to jednocześnie miedziana cewka. Elon Musk zapewnia przy tym, że Neuralink ma posiadać akumulator zdolny do pracy przez cały dzień.
W jaki sposób Neuralink pojawi się w naszych głowach? Chip trafi tam dość szybko - według zapewnień na prezentacji zajmie to mniej niż godzinę. Ze szpitala wyjdziemy jeszcze tego samego dnia. Nie będzie też potrzebne znieczulenie. W przyszłości firma chce, aby operacje w całości przeprowadzał stojący podczas całej konferencji obok Muska robot. Ten dzięki laserom oraz czujnikom przejdzie przez procedurę bez asysty człowieka.
Projekt musi spełniać trzy warunki. Po pierwsze, kontrola nad polem elektrycznym mózgu musi być precyzyjna i wyrażona w czasie oraz przestrzeni. Po drugie - Neuralink musi dostarczyć szeroką różnorodność napięcia dla określonych rejonów mózgu. Po trzecie - nie może wyrządzać mózgowi krzywdy w dłuższym okresie. To ostatnie jest największym wyzwaniem, z którym firma Elona Muska będzie się mierzyć przez najbliższe lata, a może i dekady.
Źródło: Neuralink
Obserwuj Videotesty.pl na Google News!
blog comments powered by Disqus