Test Ugreen HiTune Max 5C był właściwie formalnością. To słuchawki, które już od roku hulają po sieci jako budżetowa perełka. Nic dziwnego, już po pierwszym nałożeniu ich na uszy zauważyłem, że… z powodzeniem deklasują większość sprawdzanych przeze mnie w ostatnim czasie modeli słuchawek nausznych. W takiej cenie to wyczyn.
Kup Ugreen HiTune Max 5C:
“Zestaw” i wygląd Ugreen HiTune Max 5C
Ugreen HiTune Max 5C to nie jest model wyposażony w szczególnie dużo dodatków. Trafi do ciebie tak naprawdę w zestawie z dwoma kablami do ładowania i… tyle. Producent cały budżet wpompował w jakość dźwięku, a to w przypadku słuchawek po prostu procentuje. Ten model waży około 400 gramów, bo jest wykonany przede wszystkim z tworzywa. Ma jednak też metalowy rozsuwany pałąk.

Muszę jasno podkreślić, że o ile podczas testów nic się słuchawkom nie stało, nie należą do najbardziej solidnych, jakie miałem. Z drugiej strony kosztują śmiesznie mało i przynajmniej nie trzeszczą. Wyglądają dobrze, zwłaszcza w czarnym wariancie, ze złotymi elementami. Super też, że się składają. Łatwiej je schowasz na przykład do plecaka.
Pod kątem wygody, całkiem nieźle dopasowały się do mojej głowy. Jedyny problem to rozmiar nauszników. Mam dość duże uszy, na dodatek z kolczykami. Wolałbym jednak większy rozmiar dla wygody. Mimo tego zastosowana pianka świetnie amortyzuje docisk do czaszki. Nawet kilkugodzinne sesje ze słuchawkami da się wygodnie wytrzymać.

Na prawym nauszniku znajduje się kilka przycisków do zmiany głośności, włączania urządzenia lub przełączania ANC. Co ciekawe, ten ostatni można zaprogramować w aplikacji. Nie są to szczególnie rozbudowane opcje, ale można przy dłuższym przytrzymaniu na przykład włączyć tryb odgłosów otoczenia.
Długi czas pracy, ANC i niezły mikrofon
To słuchawki Bluetooth. Ugreen HiTune Max 5C jako model bezprzewodowy, pracuje właściwie przede wszystkim na akumulatorze. Co prawda jest port USB-C, ale umówmy się… nie po to kupujemy tego typu sprzęt audio, aby muzyki słuchać przewodowo. Miło więc, że producent postawił na LDAC - kodek diametralnie poprawiający jakość dźwięku - a także bardzo pojemny akumulator.

Gdy dostałem te słuchawki, to nawet się nie oszukiwałem. Przy standardowym używaniu nie ma szans, abym zmęczył deklarowane przez producenta 75 godzin. Ugreen HiTune Max 5C spokojnie powinny ci wystarczyć na tydzień, może nawet dwa standardowego korzystania. Oczywiście czas pracy będzie zależeć od wykorzystywanego kodeka, głośności lub ANC.
No właśnie, ten model ma wbudowane aktywne wytłumianie hałasu. W takiej cenie? To świetna sprawa. Możesz wybrać pomiędzy kilkoma poziomami wytłumiania lub włączyć tryb adaptacyjny. W nim słuchawki dostosują poziom tłumienia do hałasu tła. Jest też podbijanie odgłosów otoczenia. Świetna opcja na przykład przy przechodzeniu przez jezdnię.

Powiem wprost: to nie jest najlepsze ANC z jakim miałem do czynienia. Cichsze miarowe odgłosy, na przykład szum deszczu lub odległe samochody, wytłumi. Nieźle radzi sobie nawet z klawiaturą laptopa, ale… na rozmowy, bliskie auta lub inne tego typu rzeczy nie pomoże.
Jeżeli chodzi o wbudowany mikrofon, to jest dość klarownie. Te słuchawki bez problemu posłużą ci do rozmów telefonicznych, a twój rozmówca nie powinien narzekać. Oczywiście nagrywany przez nie głos brzmi dość robotycznie, brakuje mu głębi, ale z drugiej strony - może właśnie przez to - jest dostatecznie łatwy w zrozumieniu.
Jak z jakością dźwięku? Jest całkiem dobrze, ale…
Największą zaletą tych słuchawek jest ich jakość dźwięku. W tej cenie Ugreen HiTune Max 5C rozbija bank. Ma 40-milimetrowe przetworniki i wspiera kodek LDAC. Obecny chociażby przy jakiś czasu temu testowanych Technics EAH-AZ100. To umożliwia przesyłanie dźwięku z telefonu z przepustowością do 990 kb/s. Dla porównania najpopularniejszy kodek, AAC, sięga zwykle 320 kb/s. To trzy razy mniej danych, więc i teoretycznie trzy razy gorsza jakość.

Oczywiście to uproszczenie, ale różnica jest zauważalna gołym… uchem. W przypadku tych słuchawek można usłyszeć naprawdę dużo detali. Jeżeli bierzemy na tapet utwory prostsze, na przykład muzykę na gitarę klasyczną, najdrobniejsze skrzypnięcia będą się rzucać w ucho. Szczególnie przypadł mi pod tym względem do gustu Summertime w wykonaniu Joe Passa.
Nie można tego samego powiedzieć o samej scenie. Tu nie ma po prostu przestrzeni na swobodne rozpoznanie wielu różnych instrumentów naraz. To nie oznacza, że takie Fleurette Africaine brzmi źle. Ugreen HiTune Max 5C zdaje test kontrabasu śpiewająco. Z drugiej strony trochę się zlewa perkusja. To jest o tyle dziwne, że słuchawki mają raczej ciepłe brzmienie. Basy są wyczuwalne, ale raczej nienachalne. Wokale również proszą się o podbicie odpowiednich częstotliwości. Jest na to sposób: przy pomocy aplikacji.

W niej można sterować ANC lub włączyć tryb niskich opóźnień, ale - co najważniejsze - wybrać jeden z 8 trybów equalizera. Straszny mam żal o to, że nie można go dostosować precyzyjniej ręcznie, ale tryby robią robotę. No może poza Bass: w nim niskie tony brzmią pusto, niemal drewnianie. Pod wokale szczególnie polecam tryb Rock, a na co dzień Electronic. W tym drugim nawet wysokie tony w Sanctus Możdżera nie są w większości utworu nazbyt agresywne.
Za takie pieniądze grzech nie brać. Naprawdę
Myślę, że w takiej cenie to bardzo dobra propozycja. Ugreen HiTune Max 5C, od producenta kojarzonego raczej z ładowarkami czy powerbankami, to naprawdę dobra para słuchawek. Jeżeli chodzi o dźwięk, trudno im cokolwiek tak naprawdę zarzucić, jeżeli nie masz na co dzień do czynienia z lepszymi konstrukcjami. Dodatkowe funkcje, takie jak EQ lub ANC, to dodatki, które sprawiają, że to jeszcze lepsza oferta. Nawet jeżeli ma pewne wady.
![]() | ![]() |
Materiał powstał przy płatnej współpracy.





