Pierwsze złe symptomy
Call of Duty Modern Warfare III zostało wydane po roku od debiutu Modern Warfare II. Wspominałem wtedy, że pośpiech był złym doradcą. Gra miała bardzo słabą kampanię fabularną opierającą się głównie na misjach otwartych z beznadziejnym zakończeniem. Multika gracze także niezbyt dobrze wspominają. Sytuacja powtórzyła się teraz z serią Black Ops. W poprzednim roku otrzymaliśmy poprawną, ale czuć było, że w kampanii fabularnej coraz mniej Call of Duty. Omawiany teraz Black Ops 7 pogłębia te wszystkie problemy. Kampania jest bardzo słaba i pozbawiona tego, za co pokochali gracze kampanie dla pojedynczego gracza. Multik daje radę, ale nie wprowadza rewolucyjnych nowości. Jednak zacznijmy wszystko od początku.
Sprawdź cenę testowanej gry:
Kampania, w zasadzie jej brak
Black Ops 4 było głównie nastawione na doświadczenie wieloosobowe. Brak kampanii fabularnej, dużo trybów w multi, kooperacja zombie oraz tryb battleroyal. Na długo przed debiutem Warzone jako osobnego tworu. Siódemka tego nie zrobiła, ale zastanawiam się czy wtedy nie byłoby lepiej.
Call of Duty: Black Ops 7 rozgrywa się po wydarzeniach Call of Duty: Black Ops 2. Jednak jest to zmieniona linia czasowa. Otóż kilku bohaterów, którzy powinni być martwi żyją, a niektórzy zostali pominięci. Świat ponownie jest na krawędzi wojny. Powraca odwieczny wróg Raul Menendez, który chce pogrążyć świat w wojnie.

Po stronie dobra pojawia się David Mason (syn Alexa Mansona), Harper, 50-50 i Samuels. Oddział wyrusza na misje rozrzucone po całym świecie a nawet do psychodelicznych sennych koszmarów. Kampania nastawiona jest na granie w trybie kooperacji. Jest możliwość grania samemu, ale i tak będziemy błyszczeć wszystkie dialogi członków zespołu. Trochę głupio się tak gra, kiedy wszyscy rozmawiają a my gramy samotnie.

Przynajmniej tak zostało usprawiedliwione konieczność posiadania podłączenia do Internetu. Kiedy nie mamy połączenia, zostaniemy wyrzuceni z gry i nasz postęp nie zostanie zapisany. Jednak jak się gra w ten nowy twór? Muszę przyznać, że bardzo źle. Misje pozbawione są ciekawych momentów, gdyż i tak wszyscy prują na przód. Internetowi towarzysze albo śpią, albo wybiegają cały czas do przodu i ciągle trzeba ich gonić.
Starłem się trochę zrównoważyć i grać samemu jak i z towarzyszami, jednak mój odbiór ciągle był taki sam. Niezbyt to wszystko mi się podobało. Twórcy próbowali jak mogli, przenosząc nas w różne znane miejsca z Black Opsów. Pojawia się kilka mrugnięć okiem do graczy, ale to zdecydowanie za mało.

Nie wszystkie misje są całkowicie liniowe. Powracają „misje otwarte” na mapie Avalon. One zdecydowanie są najgorsze. Czuć tutaj klimat bardziej Warzone z kontraktami, niż kampanię fabularną. Całość składa się z 11 rozdziałów, z czego 5 misji rozgrywa się w różnych częściach Avalonu.
Po skończeniu gry czułem się bardzo zniesmaczony. Oczekiwałem pełnoprawnej kampanii fabularnej, a otrzymałem coś, co ciężko nazwać historią dla pojedynczego gracza. Pojawiają się zupełnie niepotrzebne walki z bossami, wszyscy przeciwnicy mają paski zdrowia i przez większość czasu otrzymujemy narrację najgorszej misji z Black Ops 6.
Tej części nie na da się przejść na weteranie. Nie można wpływać na trudność rozgrywki, gdyż gra automatycznie dostosowuje poziom trudności na bieżąco.

Kampania to nie wszystko
Na papierze multiplayer prezentuje się jako solidny pakiet, jednak w praktyce okazuje się zbiorem niedopracowanych i chybionych rozwiązań.
Podstawowe strzelanie jest szybkie, ale czas do zabicia (TTK) został skrócony do tego stopnia, że starcia rozstrzygają się w ułamkach sekund. Broń nie ma szansy zaprezentować swojej charakterystyki, gdyż przeciwnik ginie, zanim gracz odczuje jakikolwiek odrzut. Wymusza to styl gry oparty wyłącznie na błyskawicznym refleksie, a nie na świadomych decyzjach taktycznych.

Wall-jump, który miał być flagową nowością, to chaotyczna i nieintuicyjna mechanika. Postać odbija się od ścian w sposób nienaturalny i komiczny, daleki od płynności znanej z Titanfall 2. Mapy nie wspierają tej funkcji ani pod względem geometrii, ani rytmu rozgrywki, przez co jest ona całkowicie bezużyteczna.
Nowy tryb Overload może dawać chwilowe poczucie frajdy dzięki kontrolowanemu chaosowi, ale Skirmish (20v20) to jedynie blada imitacja Battlefielda, pozbawiona jego skali i klimatu. Główny problem multiplayera leży w próbie zaspokojenia gustów wszystkich, przez co nie jest on dobry w żadnej konkretnej dziedzinie. To szybki, lecz płytki strzelec, w którym każda rozgrywka wygląda tak samo.
Brzydkie kaczątko
Oprawa graficzna przypomina stare czasy serii Call of Duty. Wydaje się, że Black Ops 7 powstawało na starym silniku graficznym. Wiele usprawnień, które były już zaimplementowane w Modern Warfare (2019) zostały tutaj usunięte. Gra nie wygląda za specjalnie brzydko, ale brakuje jej wiele, aby przyciągnąć oczy graczy. Nie jest to Battlefield 6, który przedstawia przepiękną oprawę graficzną.

Już same wymagania sprzętowe zdradzają, że jest coś na rzeczy. Call of Duty: Black Ops 7 powstało na obecną i poprzednią generację konsol. Na komputerach jest dość podobnie. Do zagrania na najwyższych detalach zalecany jest 10 letni procesor Intel I7-6700K, który nie ma nawet wsparcia do Windows 11.
Battlefield 6 – Call of Duty: Black Ops 7 1:0
Battlefield 6 pokazał jak powinna wyglądać interesująca gra dla graczy. Naprawdę solidna kampania fabularna, udane tryby multiplayer i przepiękna oprawa audiowizualna. Niestety tego roczne Call of Duty nie ma czym walczyć. Jest naprawdę bardzo słabo, podobnie jak podczas Call of Duty Modern Warfare III. Wydawca musi podjąć ważne decyzje w sprawie przyszłości serii. Być może warto dać więcej czasu developerom, aby seria przeszła na 2-3 letni cykl produkcji.
Podsumowanie
Call of Duty: Black Ops 7 to smutna demonstracja tego, jak można zniszczyć markę będącą niegdyś synonimem wysokiej jakości, widowiska i dopracowania. Choć seria zawsze stała raczej po stronie ewolucji niż rewolucji, nigdy nie było z nią aż tak źle.
Kampania to katastrofa pod względem projektowym i fabularnym. Multiplayer jest chaotyczny, pozbawiony charakteru i oferuje najgorszy TTK w historii serii. Jedynie tryb Zombies daje namiastkę dobrej zabawy, ale nie ma siły, by unieść ciężar tej porażki.
Black Ops 7 to produkt pozbawiony wizji, sklejony z mechanicznych resztek. Przy cenie przekraczającej 300 złotych trudno o większe rozczarowanie. To nie tylko krok w tył – to cofnięcie serii o lata. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że gracze mają wybór, np. Battlefielda 6.

Sprawdź też poprzednie recenzje gier:
- Recenzja Cronos: The New Dawn – Polski Horror Pełen Inspiracji
- Recenzja Peak - Gdzie Wspinaczka i współpraca idą ze sobą w parze!
- Recenzja Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 – Tak powinno się tworzyć remaki!
- Recenzja Stellar Blade - Lara Croft nowych czasów!
- Recenzja Doom: The Dark Ages - Przeciwnicy na tarczy!


