Fotel dla graczy Thermaltake X Comfort Air przekroczył gamingowy Rubicon, oferując chłodzenie...zadka. Czy to ma jakiś sens? Dajcie znać w komenarzach!
Thermaltake X Comfort Air - bryza w spodniach
Nie potrafię nie szydzić z tego produktu, więc jeżeli podoba Wam się pomysł obniżenia temperatury o niecałe 2 stopnie pod Waszymi mniej szlachetnymi przedłużeniami pleców, to scrollujcie dalej.
Zacznijmy może od największego mankamentu tego produktu, a mianowicie kabla, którym jest zasilany. Krzesło na kółkach podpięte do gniazdka = przykręcanie gniazdka po pierwszej przejażdżce. Thermaltake nie potrafiło zaprojektować bezprzewodowego fotela, zaimplementować jakiejś baterii, szczególnie kasując za taki bajer 500 USD.
Do napędzenia raptem czterech wentylatorów wystarczyłoby pewnie ogniwo przystosowane do laptopów. Ale nie, po co, przecież można dać graczom piękny kabelek, bo oni przecież kochają nowe przewody, pałętające się pod nogami...
Okiem Venre
Jak już pewnie zauważyliście, większość foteli gamingowych niewiele różni się od swojej konkurencji. Te same elementy, zamawiane w tym samych fabrykach, dają raczej odczucie gloryfikowanej Ikei, niż firmy zajmującej się przełamywaniem barier ergonomii.
Nie widać też w dywizjach Thermaltake, Genesis, czy innych znanych marek, sztabów ortopedów i fizjoterapeutów, którzy pracują nad jakimkolwiek R&D.; Mamy więc do czynienia z konkursem piękności, okraszonym podświetleniem RGB, czy innymi dziwactwami, jak opisywane w materiale wentylatory. Tak samo jak głośniki dla gracza czy słuchawki gamingowe, fotel też jest wymysłem czysto marketingowym, nie niosącym za sobą żadnej różnicy wobec standardowych produktów, oprócz stylistyki. Kupcie więc zwykłe, wygodne krzesło, wyjdzie taniej, a będziecie tak samo zadowoleni, jak z wentylatorem pod zadkiem.
blog comments powered by Disqus