PODPOWIEDZI:
Huawei Watch Fit 4 Pro: smartwatch, który ułatwi ci życie

Porównanie słuchawek kostnych - Philips vs. Suunto vs. Creative!

Kojarzysz ten nowy trend w świecie sportu i muzyki? Jeżeli szukasz porównania słuchawek kostnych, to jesteś w dobrym miejscu. Zorganizowałem trzy popularne modele i sprawdziłem je w praktyce. Suunto, Philips czy Creative? Po tym materiale nie będziesz mieć wątpliwości, co do zakupu.

VS

Warto zaznaczyć, że chociaż żadne z tych słuchawek kostnych do najtańszych nie należą, różnią się ceną. W momencie pisania materiału to najwyższe dostępne modele tych producentów, ale efektywnie Suunto Wing to sprzęt z wyższej półki. Odzwierciedlają to wykorzystane w nim rozwiązania oraz dodatek powerbanka. Czy kwota wpływa na jakość dźwięku? Przekonamy się o tym trochę dalej. Od razu jednak mówię. Nie wygrają żadnego rankingu słuchawek ze względu na audio.

Creative Outlier Free Pro+

Creative Outlier Free Pro+ oferta w Ceneo

Suunto Wing

Suunto Wing oferta w Media Expert

Philips TAA7607BK

Philips TAA7607BK oferta w RTV Euro AGD

Trzy pary słuchawek kostnych o podobnym wyglądzie oraz konstrukcji

Właściwie wszystkie trzy pary słuchawek wyglądają na pierwszy rzut oka bardzo podobnie. Siłą rzeczy ich konstrukcja jest głównie silikonowa, bo to materiał obojętny, który nie będzie reagował ze spoconą skórą. W dodatku łatwiej też je w ten sposób zabezpieczyć przed wilgocią. Mają z tyłu pałąk, utrzymujący je na głowie, poprzez dociskanie elementu wibrującego do kości policzkowej.

Trzy pary sluchawek kostnych na białym tle, obok plakatu i want to believe i plastikowej rośliny

Co istotne, o ile model Philipsa i Suunto spełniają standardy kolejno IP66 i IP67, co oznacza, że poradzą sobie z potem lub lekkim deszczem, o tyle model Creative Outlier Free Pro+ może pochwalić się IPX8. To oznacza, że teoretycznie można zanurzyć go na głębokość 1,5 metra nawet do 40 minut. Jest więc jedyną tu opcją przeznaczoną też na basen.

Z tego powodu producent dorzuca też zatyczkę na mikrofon. Jest średnio wygodna. To, w połączeniu z zachęcaniem do korzystania w wodzie z dołączonego - jak w każdym z testowanych sprzętów - zestawu stoperów, jest dla mnie dość jasnym sygnałem. To tylko dodatek. Pewnie znalazłoby się na rynku kilka stworzonych dla pływaków bardziej tradycyjnych słuchawek, lepszych pod kątem dźwięku oraz użyteczności.

Regulowanie przetworników w Creative Outlier Free Pro+

Zarówno model Philipsa, jak i Suunto Wing, sprzedawane są w zestawie z etui. To fajnie, bo pomimo małej wagi (wszystkie trzy ważą około 30-40 gramów), ten typ słuchawek nie jest zbyt kieszonkowy. Pokrowiec dorzucany do modelu Suunto jest zwyczajnie grubszy i wydaje się lepiej zabezpieczać słuchawki.

Poza tym, co jest dla mnie hitem, Suunto dodaje też dedykowany powerbank. Z nim można korzystać ze słuchawek nawet przez dodatkowe 20 godzin. To coś standardowego w bezprzewodowych słuchawkach do 300 złotych, ale nietypowego w kategorii kostnej.

Czerwono-czarny Suunto Wing na powerbanku na białym tle

Które są bardziej użyteczne? Suunto Wing vs Creative Outlier Free Pro+ vs Philips TAA7607

Wydaje mi się, że słowem kluczem w przypadku słuchawek kostnych jest jednak użyteczność. Pod kątem konsumenckim to sprzęty stworzone do radzenia sobie przede wszystkim z jednym problemem. Korzystaniem z przewodu słuchowego. Wszystkie z testowanych słuchawek nie blokują dźwięków z zewnątrz i przekazują audio do ucha środkowego przez kości twarzy.

Brodaty mężczyzna w okularach z czarnymi słuchawkami Philips TAA7607BK na uszach, nad nim widać kawałek softboxa

Tym samym, z tego co czytałem, są wybawieniem w konkretnych przypadkach utraty słuchu. No i świetnie się sprawdzają wtedy, gdy musimy być czujni. Na przykład podczas biegania lub jazdy na rowerze. Dobrze słychać nadjeżdżające samochody. Co istotne, i tak trudno się w nich rozmawia, nawet słuchając muzyki dość cicho. W dodatku każdy w okolicy kilku metrów może usłyszeć co słuchamy. Nie tylko przy najwyższej głośności.

Podświetlony Suunto Wing w męskiej ręce

Istotnym dodatkiem jest obecność podświetlenia. Creative Outlier Free Pro+ nie ma, ale obaj konkurenci już o to zadbali. Wydaje mi się, że lepiej rozwiązuje to Philips TAA7607BK. Szeroki pasek LED, na całą długość opaski, utrzymującej słuchawki na głowie, jest dobrze widoczny od tyłu i trochę z boku. Suunto Wing ma po obu stronach słuchawek jasne, czerwone podświetlenie. Niewidoczne dla aut wyprzedzających cię od tyłu.

Słuchawki kostne Philips koło kontrolera i sztucznej roślniy, na stole z ciemnym tłem

Za to model Creative jako jedyny umożliwia dostosowanie pod kształt głowy. Nic szczególnego, bo sprowadza się to do wyginania wibrujących końcówek, ale na tle konkurencji produkującej jeden rozmiar dla każdego, to świetny dodatek. No i ma też dobrze wyczuwalne grube przyciski, które łatwo rozpoznać pod palcami.

Nie przebije w ten sposób Suunto Wing. Producent zadbał o dużo opcji sterowania. Oprócz standardowych przycisków głośności i włączania, jest też na lewej “słuchawce” dodatkowy przycisk służący między innymi do zmiany utworu lub pauzowania go. Możesz sterować odtwarzaczem też po prostu kręcąc głową. To dużo wygodniejsze, gdy masz zajęte ręce. Na przykład ćwicząc na siłowni.

Przesyłaie danych laptopem na Creative Outlier Free Pro+

Ciekawostką jest to, że Creative Outlier Free Pro+ ma 8 gigabajtów wbudowanego miejsca na dane. Zmieści w ten sposób sporo utworów lub godzin podcastów. Odtwarza pliki MP3, przesyłane na niego wyłącznie z komputera, poprzez kabel magnetyczny. To rozwiązanie jest kolejnym ukłonem w stronę miłośników pływania. Z tymi słuchawkami nie musisz nawet zabierać telefonu na basen.

Wszystkie trzy pary słuchawek świetnie trzymały się na mojej głowie. Nie jestem biegaczem, ale od czasu do czasu skaczę na skakance. Nie spadły nawet przy bardziej energicznych treningach. Suunto Wing ma trochę za szeroką dla mojego kształtu czaszki opaskę, a Creative - mimo opcji ustawiania - nie do końca pasuje do moich uszu, ale na koniec dnia wszystkie trzy modele świetnie trzymały się głowy.

Słuchawki kostne podczas testu skakanki, mężczyzna na trzech kadrach z trzema różnymi urządzeniami skacze

Z innych istotnych kwestii, kupując te sprzęty audio musisz liczyć się z opóźnieniami. Nawet Suunto Wing, pomimo zastosowania kodeka aptX Adaptive, zmniejszającego opóźnienia, zauważalnie desynchronizuje się z obrazem. Można się do tego przyzwyczaić, ale mnie osobiście denerwowało podczas oglądania filmów na YouTube.

Wszystkie trzy testowane słuchawki kostne mają mikrofony. Dzięki temu bez problemu porozmawiasz z kimś przez telefon, nawet nie mając wolnych rąk. Na przykład podczas jazdy na rowerze. Najlepiej wypada Suunto Wing. Brzmi dość klarownie w trakcie rozmowy. Ciekawostką jest to, że Philips TAA7607BK ma dodatkowy mikrofon kostny. Dzięki temu, kosztem jakości audio, odetniesz większość dźwięków tła.

Aplikacja Suunto Wing na telefonie, korzysta z niej mężczyzna, pod telefonem album koncepcyjny Detroit Become Human, na którym leżą słuchawki

Modele Philips i Suunto mają aplikację. Ustawienia nie są szczególnie zaawansowane, ot można się na przykład przełączyć pomiędzy różnymi trybami dźwięków lub w przypadku Philipsa ustawić korzystanie z mikrofonu kostnego.

Sprawdziłem też czas pracy poszczególnych słuchawek. Przy ustawieniu głośności na poziomie 100% i z utworem Noona pt. RIAN. Puszczanym na linuksowym laptopie w pętli. Najlepiej wypadł Suunto Wing, sięgając aż około 6 godzin i 40 minut. Tuż za nim Creative z wynikiem 6 godzin i 4 minut. Ostatni był Philips. Przy 3 godzinach i 58 minutach jest zdecydowanie za konkurencją, ale jest też dużo głośniejszy. Obniżając głośność uzyskasz więcej czasu pracy.

Wynik czasu pracy słuchawek Philips na tle brodatego mężczyzny w okrągłych okularach i bluzie, korzystającego z tych słuchawek

Jak brzmią słuchawki kostne? Test kilku modeli

Ustalmy sobie jedno. Słuchawek kostnych nie kupuje się z melomańskich pobudek. Z uwagi na to, że technologia przekazywania dźwięku poprzez kości ma swoje ograniczenia, trudno się spodziewać czegoś szczególnego. W dodatku brak wytłumienia dźwięków z zewnątrz może i ma zaletę podczas biegania, ale wyczuwalnie zakłóca doświadczenie ze słuchania.

We wszystkich modelach powtarzają się trzy problemy:

  • Wyraźny brak niskich tonów,
  • Ucięte tony wysokie,
  • Brak sceny.

Próbując znaleźć w sieci więcej informacji na temat słuchawek kostnych, szczególnie zaciekawił mnie głos o tym, jakoby ten typ audio miał lepiej radzić sobie z niskimi tonami. Teoretycznie mogłoby tak być, bo basy powinny wytracać mniej energii podczas podróżowania przez twarde struktury. Dlatego tak dobrze słyszysz techniawę lub tłuczenie kotleta u sąsiada o 6 nad ranem. 

Test jakości dźwięku. Męzczyzna na podświetlonym na żółto i niebiesko tle (biała ściana i lodówka pełna magnesów) patrzy w przestrzeń słuchając muzyki na słuchawkach Creative. Przed nim znajduje się laptop, a obok niego, oparty o ścianę obrazek z psem oraz żabą. Obok lampka

Tylko że w praktyce testowane słuchawki po prostu nie radziły sobie z generowaniem odpowiednich niskich tonów. Niskie-średnie są, zwłaszcza w modelach Suunto i Creative, ale to nie jest dość do wszystkich gatunków muzyki. Podejrzewam, że wibrując nie są w stanie wygenerować dostatecznie dużej mocy do klarownego przekazania szeroko ujętego “basu”, przez skórę, mięśnie, tłuszcz i kość, do ucha środkowego.

Właściwie wszystkie trzy brzmiały podobnie w kwestii tonów średnich. Dlatego - jeżeli już upierasz się do używania takich słuchawek do wszystkiego - mam nadzieję, że głównie słuchasz podcastów lub scat. To taki podgatunek jazzu, w którym instrumentem jest dosłownie człowiek. Fajnie brzmi na tego typu słuchawkach.

Słuchawki Creative widziane na stole od góry, obok nich sztuczna roślina i kontroler

Ciekawostką jest to, że w wysokich tonach, teoretycznie najlepiej wypadał model Philipsa. Paradoksalnie, bo w porównaniu z resztą ma węższy zakres częstotliwości, od 130 do 16000 herców. Brzmi dla mojego niewytrenowanego ucha jaśniej. Jest też odczuwalnie głośniejszy niż pozostałe. Możliwe więc, że to efekt krzywych Fletchera-Munsona. 

Nie jestem ekspertem od psychoakustyki, ale idea tego, że głośność dźwięku jest postrzegana przez człowieka inaczej, w zależności od częstotliwości, ładnie tłumaczy to zjawisko. Wysuwające się w najgłośniejszych słuchawkach na pierwszy plan wysokie tony - w przypadku, w którym niskich za wiele nie ma - byłyby w takim wypadku dość oczywiste.

Widziane z boku, pod kątem, trzy modele słuchawek kostnych na białym tle. Na górze czarno-czerwone Suunto Wing, pod nim niebiesko-pomarańczowe Creative, a na samym dole czarne Philips. W tle plakat Z archiwum X, a także sztuczna roślina

Najbardziej klarowny model jest… najdroższy. Suunto Wing to słuchawki kostne wspierające kodek aptX Adaptive. Jest co prawda skierowany dla graczy, ale i tak, w połączeniu z konstrukcją tego modelu, sprawia, że marginalnie lepiej na tym sprzęcie brzmią słuchane utwory. Nadal muzyka wydaje się jednak trochę wycofana, co może być pokłosiem braku sceny i wspomnianych uciętych częstotliwości.

Które słuchawki kostne wybrać?

Trudno powiedzieć jednoznacznie, które słuchawki kostne będą dla ciebie najlepszym wyborem. Wszystkie trzy wyróżniają się różnymi rzeczami. Nie wyobrażam sobie biegania po zmroku bez podświetlenia w słuchawkach Philipsa, a jakość dźwięku, czas pracy i powerbank w Suunto Wing to coś, co sprawia, że chcę dorzucić kilka stówek więcej. Miłośnicy pływania oraz biegów zdecydowanie powinni rzucić okiem na model Creative.

Creative Outlier Free Pro+Suunto WingPhilips TAA7607BK
4 dla Creative Outlier Free Pro+4,5 dla Suunto Wing4,5 dla 	Philips TAA7607BK
Wydajność Creative Outlier Free Pro+Rekomendujemy Suunto WingPraktyczność Philips TAA7606BK

Porównanie słuchawek kostnych - Philips vs. Suunto vs. Creative!