Test Narwal Freo X Plus nie powinien cię jednak interesować wyłącznie ze względu na wydajność tego urządzenia. To nie jest jeszcze bardzo znana na naszym rynku marka, ale mam przeczucie, że to może się zmienić. Dlaczego? Bo jak dotąd, wszystkie sprawdzane przeze mnie modele Narwal łączy jedno. Spójny i unikatowy design. To nie jest po prostu kolejny chiński robot. Ten ma na przykład wbudowaną kompresję brudów.
Kup Narwal Freo X Plus TANIEJ Z KODEM X3VA7FWV:
Dlaczego to tak ciekawy odkurzacz automatyczny?
To może nie wydawać się oczywiste, ale Narwal Freo X Plus, już na pierwszy rzut oka powinien zwrócić twoją uwagę designem. Jasne, to standardowy, głównie biały i okrągły odkurzacz automatyczny. Na górze LiDAR, na spodzie mop, dwie szczotki boczne, wałek obrotowy… Diabeł tkwi w szczegółach.
Przede wszystkim to na froncie to nie kamera, tylko strukturalny czujnik świetlny. Podobny znajduje się z boku urządzenia. Wraz z LiDAR-em tworzą Układ Trzech Laserów, czyli po prostu sposób na precyzyjne pozycjonowanie robota oraz wymijanie przeszkód. Nawet w całkowitej ciemności. Warto podkreślić: chociaż robot mapuje otoczenie bardzo szybko, to boczny i przedni czujnik, według instrukcji, reagują tylko na rzeczy o wysokości ponad 20 milimetrów.
Inną widoczną rzeczą jest wałek obrotowy. Producent szczyci się jego konstrukcją. To właściwie szczotka nieplącząca, w dodatku certyfikowana przez SGS i TÜV. Zdaniem producenta usunie do 99% włosów z dywanów. Te na dodatek mają się wokół niej nie plątać. W sam raz dla osób mieszkających ze zwierzętami lub długowłosymi osobami.
Nie zabrakło wielu czujników, w tym ultradźwiękowego do rozpoznawania dywanów, oraz funkcji podnoszenia mopa na 9 milimetrów nad podłogę. Co warto podkreślić, ten nie wibruje. Jest tylko dociskany z mocą 6 niutonów do podłogi. Ma też cztery wyjścia dozujące wodę. Nadal szukałbym pod kątem mopowania czegoś innego do rankingu odkurzaczy automatycznych.
Czymś, co mnie bardzo zainteresowało, był pojemnik na kurz. Jedną z głównych ciekawostek Narwal Freo X Plus jest technologia kompresji kurzu. Robot po sprzątaniu mocno zasysa brudy w stronę filtra, gwarantując ubicie ich. Dzięki temu ma zdaniem producenta wystarczyć na sprzątanie bez opróżniania nawet przez 7 tygodni. Jest tu też opcja dezynfekcji pojemnika, czyli po prostu suszenia go. To spowalnia rozwój bakterii.
Aplikacja, której trudno coś zarzucić
Co można powiedzieć o aplikacji Narwal Freo? Została wykonana i przetłumaczona dość porządnie, aby osoba bez znajomości angielskiego swobodnie z niej korzystała. Co ważne, design bardzo przypomina pod pewnymi względami kierunek wyznaczany na przykład przez iRobot. Jest tu estetycznie oraz relatywnie prosto.
Przy tym, Narwal Freo ma więcej opcji dostosowania pracy robota do własnych potrzeb. Ja na co dzień korzystałem raczej z pełnej automatyki, jest tu Freo Advice, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w pełni manualnie zarządzać sprzątaniem. Są strefy zakazane, jest harmonogram, mapowanie wielu pięter, obsługa głosowa, istnieje opcja sprzątania na pokoje lub wyznaczania obszarów. Najbardziej przydatnych funkcji więc nie brakuje.
Szkoda trochę, że nie można wyznaczyć kilku obszarów pod rząd, ale za to możesz na przykład dotknąć mebel na mapie, a aplikacja sama wyznaczy strefę wokół niego. Właśnie, jest tu mapa 3D oraz funkcja dodawania obiektów. Jest ich sporo, od szaf, przez kocie kuwety oraz miski, aż po fortepiany. Fajna opcja na lepsze zadbanie o czystość domu, na przykład po kocim śniadaniu.
Właściciele zwierzaków docenią też jedną z funkcji im dedykowaną. Po jej włączeniu robot częściej konserwuje pojemnik na kurz. Możesz też włączyć tryb nie przeszkadzać, wyłączyć zabezpieczenie przed potencjalnym upadkiem lub ustawić tryb wysokościowy, zmieniający działanie urządzenia w miejscach powyżej 2000 metrów nad poziomem morza. Z ogólnych opcji sprzątania, możesz też regulować tryb krawędziowy.
Bardzo doceniam też sporo funkcji obsługi dywanów. Możesz ustalać je dla każdego z osobna. Na przykład decydując, że robot ma przejeżdżać przez wyższy dywan, a niższy czyścić z większą mocą. Z drugiej strony, Narwal Freo X Plus przez cały okres testów nie kwapił się, aby wjechać na żaden z moich dywanów typu shaggy. Szkoda też, że nie można po zmapowaniu zmienić wymiaru dywanu.
Pierwsze rozpakowanie Narwal Freo X Plus
No dobra, trafia do ciebie Narwal Freo X Plus, odpakowujesz go i co teraz? Tym, co mi się rzuciło w oczy, była przede wszystkim stacja. Jest zwykła, bez innych funkcji czy ładowanie, ale za to wygląda ciekawie. W dodatku producent dorzuca plastikową podkładkę, chroniącą podłogę przed zamoczeniem przez mopy.
Druga sprawa: dodatki. Producent oprócz filtrów dorzuca też wymienne nakładki na mopa, również te jednorazowe. Fajny akcent. Jak już się podłączy stację do prądu, a robota do niej, proces łączenia go z aplikacją jest szybki i przyjemny. Warto pamiętać o tym, że to IoT, więc, z różnych przyczyn, trzeba mieć sieć 2.4 GHz.
Pierwsze mapowanie trwało u mnie dosłownie chwilę. LiDAR robi robotę, zwłaszcza w tak małym mieszkaniu jak moje. Zostało zmapowane dość precyzyjnie, błyszczące powierzchnie nie tworzyły nieistniejących przestrzeni. Szkoda trochę, że robot sam nie rozpoznaje podłóg. Średnio też idzie mu rozdzielanie pokojów, bo wyznaczył tylko jeden z czterech, najbardziej oczywisty. Dywany też zmapuje dopiero po pierwszym sprzątaniu.
Napełnianie wody robota zajmuje dosłownie chwilę, a puszczenie go do pierwszego sprzątania to, od rozpakowania, góra kwadrans. Miłym akcentem są rozmieszczone na różnych elementach Narwal Freo X Plus porady. Szkoda trochę, że przystępne tylko dla ludzi znających język angielski.
Swoją drogą, ten odkurzacz automatyczny wydaje z siebie głosowe komunikaty przy pracy. Również po angielsku. To można zmienić w aplikacji na język polski. Słychać robotyczność lektorki, zwłaszcza przy komunikacie o rozpoczęciu pracy. Wszystko jest jednak zrozumiałe, a głos zawsze możesz wyłączyć.
Co musisz wiedzieć o tym, jak sprząta Narwal Freo X Plus?
Testowany Narwal Freo X Plus jest więc pod wieloma względami po prostu interesującym robotem sprzątającym. Jak w takim razie czyści podłogi? Postawiłem go przed standardowym zestawem naszych testów, właściwie symulując po prostu bardzo brudne mieszkanie. W większości wyzwań radził sobie całkiem nieźle, w niektórych odrobinę kulał.
Przede wszystkim trzeba podkreślić jedno: wysokie ciśnienie ssania nie jest tu tylko na pokaz. Te 7800 paskali pozwala robotowi zassać właściwie każdy brud z podłóg twardych. Pozbył się nawet mąki spomiędzy szczelin w kafelkach. Co ważne, duże brudy nie są rozrzucane po pomieszczeniu. Szczotki obrotowe nie pracują z tak dużą mocą.
Szczotka nieplącząca faktycznie dowozi. Przez okres testów nic się na nią nie nawinęło, nawet gdy rozsypałem długie kawałki cienkiego sznurka na drodze robota. Co prawda ich nie zassał, ale nie musiałem go z nich rozplątywać, a to duży plus.
Ważną kwestią jest też dywan: pomimo włączenia opcji zwiększania mocy na dywanach, robot nie wydawał się pracować na nim wydajniej. Podczas testów zebrał z niego jednak większość dużych brudów przy pierwszym przejeździe i całość przy drugim. Nie udało mu się w pełni pozbyć mąki, ale wynik jest akceptowalny. Podnoszenie mopa na poziom 9 milimetrów wystarczy dla wykładzin i naprawdę płaskich dywanów, nawet taki jak testowy.
No właśnie, najbardziej w Narwal Freo X Plus rozczarowała mnie kwestia sprzątania na mokro. Robot może jednocześnie odkurzać i mopować, ale szczerze mówiąc traktowałbym to raczej jako opcję na cykliczne odświeżanie podłóg. Brakuje obrotowych dysków znanych chociażby z testowanego Narwal Freo.
W testach sprzątanie na mokro zajęło robotowi dwa przejazdy na pozbycie się widocznego keczupu z podłogi, zapach pozostał, ale z jakichś przyczyn nie był w stanie doczyścić śladu po kakao przy dywanie. Za to doczyszczanie do krawędzi w ramach funkcji Edge Swing działa jak należy.
Z rozpoznawaniem przeszkód na dwoje babka wróżyła. Narwal Freo X Plus doskonale wyminął figurkę Buddy. Wykorzystanie przedniego i bocznego czujnika światła strukturalnego pozwoliło mu go ominąć niemal z namaszczeniem. Tak samo nie obija się o kocie miski, co ma dla mnie wielkie znaczenie. Gorzej z kablami lub rozciągniętymi nogami statywu. Wszystko poniżej 2 centymetrów wysokości jest dla niego niewidzialne.
Podoba mi się hałas, a raczej jego brak. Biorąc pod uwagę wysokie ciśnienie ssania, Narwal Freo X Plus jest dość cichy. W najniższym trybie jest praktycznie bezgłośny, sięgając maksymalnie około 58 decybeli. Najwyższy jest już trochę uciążliwy, ale dociera zaledwie do 70 decybeli. Przy konserwacji sięga 66 decybeli na parę sekund, więc to nie problem.
Widziałem w internecie informacje o tym, że najwyższy tryb pracy wcale nie jest najwyższy i robot powinien proponować jeszcze Vortex na dywanach, ale nie udało mi się zreprodukować tego zachowania. Na dywanie Narwal Freo X sięga maksymalnie 67 decybeli hałasu.
Robot, który prezentuje się naprawdę ciekawie
Narwal Freo X to pod pewnymi względami dobra propozycja w swojej półce cenowej. Nie do przecenienia jest wysokie ciśnienie ssania. Moc nie ma aż tak dużego znaczenia na co dzień, gdy robot zbiera brudy z krawędzi, ale jak już jest brudniej w różnych szparach: lepiej mieć więcej paskali niż mniej.
Podoba mi się też spójność tego produktu, przynajmniej pod kątem designu. Przede wszystkim nie da się odmówić firmie Narwal jednego: produkują estetyczne urządzenia, których nie wstyd postawić w salonie. Poza tym czytelna aplikacja jest po prostu wygodna w obsłudze. To ładny i funkcjonalny robot sprzątający, którym warto się zainteresować.
![]() | ![]() |
Materiał powstał przy płatnej współpracy z Geekbuying.