Jeżeli chcesz kupić robota sprzątającego tej marki, to w obecnym momencie tak naprawdę nie do końca wiadomo co najlepiej kupić. Wiele zależy od twojego budżetu, ale Dreame L40s Pro Ultra wyszedł (po raz kolejny, w przypadku tego producenta) w bardzo konkurencyjnej cenie. Dla przykładu jest bardzo podobny do niedawno testowanego Dreame L50 Pro Ultra, ale… dużo tańszy. No i nie ma na przykład chowanego LiDAR-a. Co wybrać?
Kup Dreame L40s Pro Ultra:
Nowoczesny robot sprzątający w średniej półce cenowej
Szczerze mówiąc nie jestem do końca pewien, czy ustępstwa w tym modelu - względem wyższych propozycji tego producenta - mnie osobiście aż tak by przejęły. Dreame L40s Pro Ultra to naprawdę dobry robot sprzątający, którego producent wypakował we wszystko to, co najważniejsze.
Ma ogromną moc: sięga ciśnieniem aż 19000 Paskali. Przy tym nie zabrakło funkcji wysuwania szczotki obrotowej, dla lepszego zbierania brudów z problematycznych zakamarków. System podwójnych mopów obrotowych też się wysuwa, dla lepszego doczyszczania nie tylko krawędzi, ale i na przykład szczelin pod meblami.
Jest tu też TripleUp, czyli podnoszenie wybranych elementów czyszczących na wysokość 10,5 milimetra. Robot w odpowiednim momencie podniesie moduł główny, szczotkę obrotową oraz dyski mopujące, aby lepiej sprzątać. Te ostatnie zresztą zostawi też w stacji, przed wjazdem na dywan, aby go przypadkiem nie zabrudzić.
Kolejna przydatna rzecz? Technologia EasyLeap. Z boku kół znajdują się dodatkowe “zębatki”, które pomagają Dreame L40s Pro Ultra wspinać się na wyższe progi. Takie o wysokości nawet do 4 centymetrów. Mnie to się nie przydaje, ale nie jest trudno wyobrazić sobie mieszkanie - zwłaszcza PRL-owskie - w którym takie trudne przejścia są.
Z miłych rzeczy są też rozwiązania softwarowe. Na przykład Smart Dirt Detection 2.0, czyli system rozpoznawania dużych zabrudzeń suchych lub płynnych, po to aby robot mógł lepiej dostosować pracę. Dreame L40s Pro Ultra to też świetny sprzęt do domu ze zwierzakami. Nie tylko dlatego, że inteligentnie robi zdjęcia pupilom czy zwiększa wydajność obok kuwety i zmniejsza obok kota. Również przez wzgląd na nietypowy moduł główny.
System HyperStream™ Detangling DuoBrush to dwa wałki, które lepiej radzą sobie z długimi włosami. Nie mowa wyłącznie o sierści twojego ulubionego persa czy charta. To dotyczy również nawet 30-centymetrowych włosów twojej partnerki. Nie nawiną się na wałki i mogę o tym zaświadczyć: przez cały okres testowania nie uświadczyłem takiej nieprzyjemności.
Do tego takie kwestie, jak kamera AI 3D na froncie - rozpoznająca około 180 różnych typów przeszkód - LiDAR na górze gwarantujący idealnie wymierzone mapy, stacja PowerDock z miejscem na detergent, workiem mieszczącym do 100 dni zabrudzeń, funkcją mycia w 75 stopniach Celsjusza i suszenia mopa oraz AceClean DryBoard… jest świetnie.
Gdyby każdy producent miał taką aplikację, jak Dreame Home
To wszystko spina świetna aplikacja. Ten producent już niejednokrotnie pokazywał, jak powinno się robić takie oprogramowanie. Jest bogate w ustawienia, a przy tym jasno i klarownie opisane. W tym robocie pojawiła się też fajna ciekawostka: Initial Deep Cleaning. W skrócie, po bardzo szybkim pierwszym mapowaniu, robot zaproponuje przejazd, w którym gruntownie wysprząta dom. Po co? Po to, aby potem doczyszczać już ciszej i szybciej.
W dodatku aplikacja dzieli się przydatnymi wskazówkami dotyczącymi pracy robota, a nawet wstępnie rozplanowuje pomieszczenia. Co prawda połączyła kuchnię z salonem, ale to nie problem. Mapa jest intuicyjna. Pozwala zresztą nawet na wyznaczenie nie tylko dywanów, mebli czy progów, ale i zasłon. Robot nie traktuje ich dzięki temu jak ściany. Myślę, że to ważna sprawa w większości domów.
Podoba mi się funkcja robienia zdjęć i gifów zwierzakom. Gorąco ją polecam, bo można przyłapać swoich milusińskich “w dziczy”. Polecam też tryb Clean Genius. Producent już na tyle go dopracował, że Dreame L40s Pro Ultra właściwie bez twojego udziału sam będzie najlepiej wiedział, jak wyczyścić większość zanieczyszczeń.
Nawiasem mówiąc, możesz nim sterować głosowo, ale wciąż tylko w wybranych językach - na przykład po angielsku. Naprawdę nie rozumiem, jaki to problem (zwłaszcza w dobie AI), aby przygotować działające komendy po polsku. Chciałbym też zobaczyć wśród mebli większą różnorodność. W szczególności brakuje mi drapaków oraz wież dla kotów.
Jak sprząta? Prawie doskonale!
Nie będę udawał, pod kątem codziennego sprzątania Dreame L40s Pro Ultra właściwie nie odstaje szczególnie od większości modeli tego producenta testowanych w ostatnich latach. Dzięki dopracowanym praktycznie do perfekcji algorytmom, trybowi CleanGenius oraz zaawansowanym możliwościom tworzenia map, również ten odkurzacz automatyczny zrobi robotę na co dzień.
Bardzo rzuca się w oczy funkcja dokładnego sprzątania w miejscach z większą ilością brudów. Dreame L40s Pro Ultra robi to namiętnie i często. Wjeżdża też tam, gdzie trzeba: przynajmniej u mnie. Wysokość około 10 centymetrów to standard, kompatybilny z wieloma meblami.
Podoba mi się to, jak robot wymija przeszkody. Nic w tym dziwnego, ma w końcu system światła strukturalnego z kamerą AI: to nie miało prawa się nie udać. Dreame L40s Pro Ultra omija zarówno zagubiony w korytarzu but, jak i rozłożony w salonie kabel czy nawet połyskliwą figurkę uśmiechniętego Buddy. Wszystko też oznacza na mapie. Jest po prostu dobrze.
Co z merytorycznymi wynikami? Są naprawdę dobre. Przy dużych brudach to 95,2%, przy małych 92,4%, a na dywanie z miksem brudów 94,4%. Mogłoby być lepiej, gdyby szczotka obrotowa nie rozrzucała aż tak lekkich zabrudzeń. Z drugiej strony jest tu tryb wykrywania skupisk zanieczyszczeń, którego dla porównania z innymi testowanymi modelami nie włączałem. Z nim robot sprząta praktycznie idealnie.
Jeżeli chodzi o mopowanie to było naprawdę dobrze. Przy najwyższym poziomie wilgotności mopa, robot pozbył się przy pierwszym przejeździe prawie całych zabrudzeń. To zasługa między innymi rozpoznawania zaschniętych plam i skupiania się na nich w czasie pracy. Miał pewne problemy ze szczelinami w kafelkach, ale nie ma co się oszukiwać: to bolączka lwiej części robotów, które testuję. Z czasem pewnie lepiej by się pozbył i ze szpar brudów.
Zdecydowanie muszę pochwalić tego robota za ergonomię, przynajmniej pod kątem głośności. Sprawdziłby się w rankingu odkurzaczy automatycznych, skupionym na ciszy. Sięga zaledwie 58 decybeli w najniższym trybie i 69,8 decybela w trybie Max+, który włączany jest tylko sporadycznie. Przy tym jego maksymalnie ciśnienie ssania stoi na poziomie 19000 Paskali, więc… widać, że silnik 6. generacji TurboForce faktycznie zmniejsza poziom hałasu. To nie jest czcza marketingowa paplanina.
Dreame L40s Pro Ultra: gigant podgryza własny ogon
Wnioski nasuwają mi się właściwie same. Dreame L40s Pro Ultra to kolejna świetna propozycja w tym segmencie robotów sprzątających. Producent już dawno temu pokazał, że każdy z jego modeli jest użyteczny i całkiem nieźle wyceniony, a tendencje spadkowe w cenie - wynikające z wypychania kolejnych sprzętów - tylko to poprawiają.
Myślę jednak, że to nie może trwać wiecznie. Takie pomysły, jak wstępne głębokie czyszczenie czy przeskakiwanie przez progi to - jasne - bardzo fajna sprawa. Pojawiające się w droższych modelach, na przykład w recenzowanym Dreame X50 Ultra, chowane LiDAR-y to też ciekawa opcja, ale już teraz Dreame zbliża się do szczytu formy pod kątem sprzątania i wygody. Po to w końcu kupujemy odkurzacze automatyczne, prawda?
![]() | ![]() |
Materiał powstał przy płatnej współpracy z Dreame.