Wybór aparatów kompaktowych jest ogromny, ale tych, które potrafią choćby w niewielkim stopniu zastąpić lustrzankę - tylko kilka. Od lat taką opinię ma seria GCanona, w tym roku pojawił się Nikon Coolpix P 7000. Panasonic, celujący w coraz to bardziej wyrafinowanych odbiorców stworzył też własną serię LX, a aparatem LX3 pokazał, że może robić to dobrze. Prezentowany model, to jego następca - Panasonic Lumix DMC-LX5.
Aparat jest mały i o dziwo dość ciężki. Waga i dobre wyważenie korpusu przyjemnie zaskakują już przy pierwszym kontakcie, sugerując solidność i trwałość. Wrażenie to potęguje metalowa obudowa z gumową, imitującą skórę, okleiną na uchwycie. Aparat swym wyglądem przypomina dalmierzowe konstrukcje firmy Leica. Właśnie dzięki temu Panasonic Lumix DMC-LX5 ma swój niepowtarzalny styl. Do innych modeli Lumix nawiązuje rozmieszczenie elementów obsługi i typowe dla tej firmy rozwiązania, jak chociażby koło nastawcze pod kciuk działające poprzez obrót i wciśnięcie.
Włączanie lampy błyskowej rozwiązane jest w nietypowy sposób. Unosi się ona po wciśnięciu umieszczonego znajdującego się za nią przycisku. Dzięki temu fotograf ma pełną kontrolę nad błyskiem bez kłopotliwego grzebania w menu. W odróżnieniu od większości kompaktów aparat posiada sanki dla dodatkowej lampy błyskowej, co znacznie poszerza jego możliwości.
Pomagamy w wyborze aparatu fotograficznego >>>
Prawdopodobnie jedyną, widoczną wadą korpusu jest umieszczenie gniazda statywowego - nie centralnie, lecz z boku dolnej ścianki. Praktycznie uniemożliwia to prawidłowe panoramowanie i zaskakuje w tak wyrafinowanej konstrukcji.
Ciekawymi elementami sterowania są dwa duże suwaki umieszczone na tubusie obiektywu. Górnym można zmieniać formaty kadru od typowego dla matrycy - 3:2, przez 4:3, 16:9 aż po 1:1.
Drugi suwak, umieszczony z lewej strony tubusu zarządza przełączaniem obiektywu w tryb makro. Można też, tym samym przełącznikiem ustawić tryb ostrzenia ręcznego. W przeciwieństwie do pierwszego suwaka, ten nie jest wygodnie umieszczony. Z reguły, po ustawieniu w pozycji makro, zapomina się o jego ponownym przełączeniu i wykonuje kolejne zdjęcia, nie mające z makrofotografią absolutnie nic wspólnego. Co prawda, mała ikonka na wyświetlaczu ostrzega nas o tym fakcie, lecz ginie ona w morzu innych oznaczeń.
VTtips – Jak Uzyskać Filmlook? >>>
Wyświetlacz o przekątnej 3-cali i rozdzielczości 460 tysięcy punktów jest jasny i daje wysokiej jakości obraz. Jak każdy wyświetlacz tego typu świetnie sprawdza się w pomieszczeniach i miejscach o ograniczonym naświetlaniu. W silnym słońcu nie daje jednak fotografującemu żadnych szans na prawidłowe kadrowanie. Samo patrzenie na ekran w takich warunkach staje się nieprzyjemne, a o radości z fotografowania nie ma mowy. Na szczęście producent przewiduje możliwość dołączenia opcjonalnego wizjera elektronicznego, który co ciekawe, wsuwa się w sanki od lampy błyskowej.