Życie Ostre Jak Katana
Shadow Warrior 3 to jedna z tych gier, w których fabuła mogłaby nie istnieć. Nie jest konieczna do dobrej zabawy, wiedzieli także o tym twórcy. Nie oznacza to jednak, że Flying Wild Hog poszło na łatwiznę.
Trójka kontynuuje historię z poprzednich odsłon. Główny bohater Lo Wanga wpakował się w niezłe tarapaty. Uwolnił on potężnego, starożytnego smoka, który sieje zniszczenie na całym świecie. Bohater czuje się odpowiedzialny i winny za popełnione czyny. Dlatego prędko zabiera się za zgładzenie strasznego przeciwnika.
Człon historii jest bardzo w stylu poprzednich odsłon. Powracają starzy znajomi, których gracz może kojarzyć z poprzednich części. Lo Wang jest niezwykle gadatliwy i sypiący na lewo i prawo „śmiesznymi żartami”. Humor mocno specyficzny i raczej nie każdy będzie potrafił docenić jego kunszt. Fabuła jest lekka, raczej nie powinna zaskoczyć gracza zwrotami akcji.
Sprawdź cenę testowanej gry:
Przyczajony smok, ukryty tygrys
Rozgrywka powróciła do korzeni serii. Poziomy są korytarzowe i za bardzo nie ma jak zabłądzić. Jeżeli odbiegniemy od głównej ścieżki, to na pewno odnajdziemy jakiś sekret. Niestety, eksperyment w postaci częściowo otwartych terenów z Shadow Warriora 2 niezbyt przypadł mi do gustu. Dobrze, że twórcy odeszli od tego pomysłu.
Charyzmatyczny Lo Wang zatrzymał się w latach 90. Jeżeli ktoś lubi tę postać, na pewno się nie rozczaruje. Dla mnie osobiście postać jest mało przekonywująca i nie bawi mnie jej humor. Niestety do postaci Księcia mu bardzo dużo brakuje. Nie znajdziemy wielu odniesień do oryginalnej gry i sekretów. Poprzednie gry były wręcz wypełnione smaczkami, a w Shadow Warriorze 3 jest ich jak na lekarstwo.
Między Doomem a Doomem Eternal
Flying Wild Hog mocno inspirował się mechanikami z najnowszych dwóch odsłon Doom. Z każdej części brali największe nowości. Jak się uczyć, to tylko od najlepszych, jednak nie wyszło to do końca poprawnie.
Doom Eternal wprowadził bardzo wiele nowych elementów zręcznościowo-platformowych. Jednym graczom się to podobało, inni wręcz znienawidzili grę za te elementy. Shadow Warrior 3 jest niezwykle dynamiczną grą zarówno podczas walki, jak i w trakcie zwykłego przechodzenia poziomów. Muszę przyznać, że z początku wszystko wydaje się być w porządku, póki nie zauważymy schematu.
Gra sprowadza się do dwóch stanów: w pierwszym wykonujemy elementy zręcznościowe, w drugim walczymy z olbrzymią ilością potworów na arenie. Następnie te czynności wykonujemy w kółko, aż do zakończenia gry. Zabrakło mi urozmaicenia rozgrywki, wprowadzenia czegoś nowego, co pozwoliłoby odsapnąć grającemu.
Sprawdź polecane zestawy komputerowe >>>
szał siekania!
Na zamkniętych arenach walczymy z hordami przeciwników. Do dyspozycji gracza oddano sporo pukawek, które mają w zasadzie jeden duży problem. Ciągle do nich brakuje amunicji, przydaje się katana do walki w zwarciu. Naboje i zdrowie zdobywamy szukając specjalnych przedmiotów. Szkoda, że nie wysypują się one z poległych wrogów. Czasami do likwidacji pomagamy sobie elementami otoczenia. Aktywując mechaniczne piły, paląc rywali czy uruchamiając inne śmiertelne pułapki. Jest to niezwykle szybki i dość efektywny sposób do likwidacji.
Lo Wang może ulepszać swoje umiejętności podczas rozgrywki, zbierając specjalne punkty ulepszeń za równo do broni, jak i samego bohatera. Punkty te ułatwiają rozgrywkę, ale nie zmieniają jej do góry nogami. Przynajmniej ja nie odczuwałem większych zmian podczas rozgrywki.
Widok kwitnącej wiśni
Graficznie Shadow Warrior 3 prezentuje się bardzo ładnie. Kolorowa oprawa graficzna pełna szczegółów i detali. Przepiękne lokalizacje, aż czuć ten wylewający się japoński klimat. Twórcy pokusili się o ciekawe modele przeciwników, których jest naprawdę sporo.
Przerywniki pomiędzy misjami są dobrze wyrenderowane. Filmiki te ogląda się dość dobrze i nawet twórcy mogliby pokusić się o stworzenie krótkich animacji czy pełnoprawnego filmu.
Niestety, całkowicie kuleje animacja przeciwników. Jest ona niezwykle drewniana i nienaturalna. Szczególnie jest to widoczne podczas wykonywania finiszerów, których każdy wróg ma taką samą animację. W Doomie, w zależności od sytuacji, przeciwnicy umierali zupełnie inaczej.
Lekko ponarzekać można także na sam design poziomów. Zabrakło mi różnorodności podczas przechodzenia kampanii. Poziomy są do siebie podobne i niemal w takiej samej kolorystyce.
Podsumowanie
Shadow Warrior 3 to nie jest zła gra. Rozgrywka wciąga przez pierwsze godziny i daje masę przyjemności. Niestety, im dłużej gramy, tym jest gorzej. Wszystko jest powtarzalne i monotonne, zabrakło urozmaicenia rozgrywki w postaci nowych mechanik czy bardziej wyróżniających się poziomów.
Bronie dają radę, ale ciągle brakuje do nich amunicji. Dlatego trzeba często wachlować arsenałem, aby te mocniejsze pukawki przykładać do najbardziej irytujących przeciwników. Elementy zręcznościowe są dobrze wykonane, że aż od połowy gry areny z hordami wrogów mnie nudziły.
Bardzo dobrze, że twórcy powrócili do korytarzowej rozgrywki, rezygnując z częściowo otwartych poziomów. Dzięki temu gra jest znacznie szybsza i za bardzo nie gubimy się podczas przechodzenia.
Niestety, ale poziomy są też zrobione za bardzo liniowo. W Doomie lokacje są duże i pełne sekretów, których chce się szukać. W Shadow Warriorze 3 tego mi brakowało. Po przejściu gry zdobyłem ponad 90% osiągnięć. Nie czuję się nawet zmotywowany, aby powrócić do gry i zebrać brakujące odznaczenia. Gra sprawdza się do przejścia i odstawienia na cyfrową półkę, bez konieczności powracania do niej przez najbliższe 15 lat.
Sprawdź też poprzednie recenzje gier: